Życie Kawałek po Kawałku
Życie Kawałek po Kawałku
Życie Kawałek po Kawałku
Pogadajmy!

11.11.2011 – porażka z Włochami i stadion we Wrocławiu – moimi oczami…

poniedziałek, 14 listopada 2011

Moje spojrzenie na nowy Stadionie Miejski we Wrocławiu i mecz Polska – Włochy, który odbył się 11.11.2011 r. o godzinie 20.45.

Stadion ten to jedna z czterech (Wrocław, Poznań, Gdańsk i Warszawa) polskich aren EURO 2012, na których już w czerwcu przyszłego roku rozpoczną się Mistrzostwa Europy w Polsce i na Ukrainie.

Jak przystało na nowo wybudowany stadion – jeszcze daleko mu do doskonałości – czytaj – ukończenia. W dziennym świetle prezentuję się „szaro” – trochę lepiej w ciemnej aurze nocy i przy zapalonych na nim światłach. Teren wokół stadionu nie jest jeszcze do końca przygotowany na przyjęcie blisko 43000 publiczności. Jak przy każdym Polskim stadionie brakowało miejsc parkingowych, skandaliczne i zupełnie niezrozumiałe było zamknięcie zejść/wejść na/z trybun – co w efekcie prowadziło do dwukrotnej wędrówki wkoło stadionu…

Miałem okazję oglądać już Reprezentację Polski na trzech z w/w stadionów tj. Poznań, Gdańsk i Wrocław. Do chwili obecnej największe wrażenie zrobił na mnie stadion w Gdańsku, ale spacerując już i oglądając rozsuwany dach nad czwartą areną przyszłorocznych mistrzostw – Stadionem Narodowym w Warszawie – śmie twierdzić, że to właśnie będzie najładniejsza arena polskiej części EURO 2012.

Wracając do samego meczu – to pierwsze 30 minut w wykonaniu Reprezentacji Polski było dobrą grą w piłkę. Ten, kto nigdy nie grał w kopaną futbolówkę – pewnie nie wie co to znaczy pressing na całym boisku ze szczególnym uwzględnieniem połowy boiska przeciwnika… i pewnie już wiedzieć nie będzie 😉 . Polacy grali wysokim pressingiem – co skutecznie niwelowało większość ofensywnych poczynań Włochów. Niestety taka gra wymaga 0d piłkarzy OLBRZYMIEGO wysiłku fizycznego. Polakom starczyło sił na 30 minut takiej gry. Do tego stracona bramka – po ewidentnym błędzie młodego polskiego bramkarza – Wojtka Szczęsnego zdecydowanie podcięła skrzydła naszym orłom – bez orła na piersi – bo moim zdaniem – tej maszkary (skądinąd udanego logotypu) PZPN-u za Polskiego Orła – uznać NIE MOŻNA!

Z niecierpliwością i BEZ KUBKA gorącej kawy/herbaty, bo kupić ich na stadionie, nie licząc obnośnych plecakowych kawiarni 🙂 ) – NIE MOŻNA,  czekałem na drugą połowę meczu. Byłem przekonany, że Franek Smuda odpowiednio zmotywuje swój zespół na drugą połowę tego spotkania. I jakież było moje zdziwienie – Polacy nie rzucili się do odrobienia  nikłej straty z pierwszej połowy, a wraz z ubiegającym czasem słabli fizycznie coraz bardziej. Strata drugiej braki – zn0wu po błędzie – tym razem obrony a w efekcie kolejnym błędzie Wojciecha Szczęsnego, któremu piłka przeleciała między nogami – wybiła Polakom grę w piłkę nożną w tym dniu – już definitywnie. EFEKTEM TAKIEGO PODEJŚCIA było niestrzelenie rzutu karnego wywalczonego przez Roberta Lewandowskiego – mam nadzieję, że Kuba Błaszczykowski – jak to mawiał jeden z moich trenerów – nieżyjący już Mirek Madejczyk – „wyleczył się na dobre ze strzelania rzutów karnych”.

Wyjście ze stadionu równało się ponownie dłuższemu spacerowi wokół stadionu – co w zimną noc nie było zbyt dobrym pomysłem – i dlatego namówiliśmy Panią Ochroniarz, która puściła nas spokojnie schodami w dół – co zaoszczędziło nam około 20-30 minut nocnego, zimnego spaceru wokół stadionu.

Czekam teraz na mecz z Węgrami w Poznaniu – ale to już najprawdopodobniej – przed telewizorem.

Poniżej krótka galeria z meczu a na podstronie filmy – trzy krótkie filmy, w tym rzut karny Kuby Błaszczykowskiego – zapraszam do oglądania.

 

Komentarz

Musisz być zalogowany by móc komentować.